Ta książka to
dziecko bękart ambitnej literatury i romansu spod znaku ‘rozdzierania gorsetów’.
Katharine McMahon siedzi okrakiem na żywopłocie oddzielającym te dwa terytoria
literackie i nie bardzo wie, na którą stronę chce zeskoczyć. I podobny dylemat
zafundowała zresztą swojej bohaterce – Emilie, która też nie wie czy woli
siedzieć w laboratorium i przeprowadzać chemiczne i fizyczne eksperymenty, czy
raczej by wolała, aby ten przystojny nieznajomy porwał i uniósł ją daleko. Ta
dziwna mieszkanka smakuje zadziwiająco dobrze, ale z pewnością wydawca miał z
nią problem.
Wydawcy lubią jak
można wstawić książkę w odpowiednią szufladkę bez problemu. Ale czy nie jest to
prawda? Możemy być mądrzy, wysublimowani i nagle, z nieznanych przyczyn
zakochujemy się w kimś kto dysponuje mózgiem o wielkości fistaszka.
Przechodzimy wewnętrzną ewolucję z ambitnej literatury w stronę rozdzierania
gorsetów w krótkim czasie.
Trochę byłam
uprzedzona do tej książki ze względu na tytuł. Trudno sobie nie przypomnieć
tego potworka Alchemika Paulo Coelho. Niedaleko pada jabłko od jabłoni,
myślałam sobie, jaki ojciec, taka córka. Na szczęście w środku odnalazłam
pięknie napisaną, powolna powieść, która przywołuje XVIII wieczną Anglię do
życia wraz z jej kolorami, zapachami i odgłosami. Jest to książka raczej
introspekcyjna, ale w taki skromny, dziewczęcy sposób, a nie egocentryczny.
Niektórzy
recenzujący są zdania, że książka obyłaby się bez tylu scen seksu. Nie zgadzam
się. Seks był esencją i treścią związku Emilie i Aislabie’go i te sceny były
potrzebne nam do zrozumienia tego szczególnego potrzasku, w który Aislabie
trzymał Emilie. I, warto powiedzieć, nie były to źle napisane sceny seksu, tzn.
nie śmieszyły, a to już jest jakieś osiągnięcie.
Podsumowując, ‘Córka alchemika’ to książka o nauce i o miłości, o błędnie ocenianych sytuacjach i godzeniu z porażką. I działa to podobnie w nauce i w miłości. Jest to ‘literatura kobieca’ (strasznie nie lubię tego zwrotu) odbiegająca od schematu.
Podsumowując, ‘Córka alchemika’ to książka o nauce i o miłości, o błędnie ocenianych sytuacjach i godzeniu z porażką. I działa to podobnie w nauce i w miłości. Jest to ‘literatura kobieca’ (strasznie nie lubię tego zwrotu) odbiegająca od schematu.
No comments:
Post a Comment