Saturday 10 November 2012

Jak zostałam czytelniczką


Blogspot od kilku miesięcy więcej nie działa, niż działa. Aż mi się odechciewa pisać, bo marnuję godziny czekając, aż coś się załaduje.
Ale trwam, trwam.

Nie wiem, czy ktoś tu wchodzi w ogóle i to czyta. To znaczy wiem oczywiście, bo maniakalnie sprawdzam statystyki , ale nie wiem, czy ludzie tak klikają byle gdzie, jak to się czasem zdarza na internecie, czy faktycznie z premedytacją wchodzą i czytają.

Poprzednia notka i nieuchronne nadejście zimy nastroiły mnie nostalgicznie. Chciałabym zawrócić do dzieciństwa. W związku z tym postanowiłam utworzyć listę książek dla dzieci i młodzieży, które najbardziej pamiętam i które chciałabym sobie kupić, żeby zawsze móc je czytać, gdy dopadnie mnie taki nastrój.

Jeżeli mam się cofnąć jak najbardziej wstecz to należy zacząć oczywiście od serii: „Poczytaj mi mamo”, na której w wieku jakichś trzech lat (głosi legenda rodzinna) nauczyłam się niemal samodzielnie czytać. Z samego procesu nie przypominam sobie nic, ale ponoć dręczyłam mamę w kółko pytając ‘co to za literka’, aż ogarnęłam cały alfabet i szczęśliwa czytałam sobie do woli. Musiałam uczyć się na Czerwonym Kapturku, bo ta książeczka jest wyryta w mojej pamięci bardziej niż jakakolwiek inna. Właściwie to chętnie bym kupiła sobie egzemplarz na pamiątkę.
Gdy już przeczytałam wszystkie książeczki dla dzieci, które mieliśmy w domu i po kilka razy, mama powiedziała mi, że jest takie miejsce, gdzie są setki książek i można je sobie pożyczać za darmo zupełnie. Myślałam, że sobie jaja robi. Ale było tak naprawdę. Miałam cztery lata, gdy mama zapisała mnie do biblioteki dla dzieci i młodzieży na Odyńca. Do tej pory pamiętam tę pierwszą wyprawę i pamiętam półkę, z której wzięłam pierwszą książkę, którą wypożyczyłam. Już wtedy musiałam mieć jakieś początki mojej nerwicy natręctw bo skierowałam się na pierwszą półkę alfabetycznie i wzięłam pierwszą chyba książeczkę. Była to ‘Myszka Pik’. Do niedawna pamiętałam tylko okładkę, i że historia była o polnej myszce badylarce, która miała na imię Pik (zresztą upamiętniłam ją nazywając tak mojego pierwszego chomika). Dzięki internetowi udało mi się niedawno tę książkę odnaleźć. Może też sobie kupię.

Kolejnym silnym wspomnieniem jest ‘101 Dalmatyńczyków’. Później nastąpiło wiele innych książek, które pożerałam w chorobliwym tempie. Szczególnie pamiętam Muminki – niedawno uaktywniła się u mnie muminkowa obsesja i mam zamiar na Boże Narodzenie sprawić sobie zestaw w twardych okładkach.

Oprócz tego oczywiście Narnia, przeróżne książki Astrid Lindgren ze szczególnym naciskiem na ‘Bracia Lwie Serce’, książkę którą przeczytałam chyba z piętnaście razy i płakałam strasznie za każdym razem oraz seria ‘Pięcioro dzieci i coś’. Pamiętam raz też czytałam ‘Niekończącą się historię’ do jakiejś trzeciej nad ranem i musiałam uprosić mamę, żeby napisała mi usprawiedliwienie następnego dnia, bo nie mogłam iść tak do szkoły (poza tym cały czas zostało mi chyba ze sto stron do przeczytania).

Głównym kuratorem moich gustów literackich był mój tata, przez co przeczytałam wszystkie części Pana Samchodzika i trochę Tomków Szklarskiego. Był grany też Niziurski. Lubiłam bardzo różne te książki, ale zawsze czułam się trochę od nich oddzielona, bo nie było w nich prawie żadnych dziewczynek. Były to takie staromodne opowieści, w których chłopcy przeżywali przygody, a dziewczynki bawiły sie lalkami i były ładne. Jak przez mgłe pamiętam, że w Panu Samochodziku bywały czasem jakieś dziewczynki, ale nie jestem pewna.

Zaczytywałam się również w Baśniach – obydwa tomy Baśni Braci Grimm zaczytałam na śmierć, miałam tak że różne bajki z różnych stron świata i szczególnie pamiętam zbiór bajek słowackich (chyba, ale kto wie, może były one słoweńskie, albo słowiańskie w ogóle). Za to w ogóle nie mogłam się przekonać do Andersena, mimo że mieliśmy to ładne, czarne trzytomowe wydanie z obrazkami.
Kolejnym moim odkryciem były książki Joanny Chmielewskiej, najpierw zaczęłam od serii dla dzieci o Janeczce i Pawełku, później dla młodzieży o Teresce i Okrętce, a później już łyknęłam całą resztą (bardzo chciałam wtedy zostać detektywką). Pamiętam tata się zawsze podśmiewał z mojego oddania pani Chmielewskiej, ale przynajmniej były tam dziewczynki i miały przygody! Za pokazanie mi Chmielewskiej dziękuję mojej przyjaciółce z podstawówki Paulinie.

Druga moja przyjaciółka z podstawówki, Ola, pokazała mi Frances Hodgson Burrnett, autorka mimo, że właściwie z zeszłego wieku to w ogóle się nie zestarzała. Czytałam Małą Księżniczkę, Małego Lorda, Tajemniczy Ogród, Tajemnicę Dworu w Stornham z wypiekami na twarzy.
Później odkryłam bardziej dziewczyńskie książki. Ukochałam Lucy Maud Montgomery, szczególnie Błękitny Zamek, Musierowicz (którą odkryłam stosunkowo późno), Siesicką. Pamiętam też, że moją ulubioną lekturą był wtedy Ten Obcy.

To były główne książki mojego dzieciństwa. Na pewno coś pominęłam, więc napiszcie mi koniecznie jakie były Wasze najważniejsze książki, to uzupełnię listę.

Gdy skończyłam 15 lat zaczęłąm wyrastać z literatury dziecięcej i młodzieżowej, a nie było nikogo, kto by mnie umiał odpowiednio wprowadzić do literatury dla dorosłych. Tata podsuwał mi, a to Buszującego w Zbożu, a to jakiegoś Vonneguta, i owszem, przeczytałam je z pewną satysfakcją, ale były to książki bardzo męski i ogólnie na tematy, które, w trakcie intensywnej burzy hormonalnej, którą przechodziłam, nie interesowały mnie. Teraz myślę, że trzeba mi było podsunąć Jane Austen na przykład. A tak to porzuciłam czytanie praktycznie całkowicie i zajęłam się chłopakami i imprezami. Z liceum pamiętam, że samodzielnie przeczytałam Władcę Much i dalej Chmielewską. Musiałam coś tam od czasu do czasu czytać, ale jakoś niknie mi co i kiedy. Do czytania wróciłam na studiach i do tej pory z uporem nadrabiam zaległości. Ale to już zupełnie inna historia.

14 comments:

  1. Ja bym jeszcze dorzuciła "Dzieci z Bullerbyn", "Bambi" (pamiętam, jak płakałam, jak mi mama czytała), "Sceny z życia smoków", "Plastusiowy pamiętnik", "Karolcię" i "Za półką z książkami". Oraz moja ukochana abstrakcyjna "Bajeczka na twoją modłę" o trzech dziarskich ziarenkach grochu - http://lubimyczytac.pl/ksiazka/106332/bajeczka-na-twoja-modle . I jeszcze komiksy o Jonce, Jonku i Kleksie. A powyżej 10 roku życia mało ambitne książeczki o dziewczynkach organizujących przyjęcia i o babysitters - "Baw się z nami" i "Klub babysitters" ;) Była jeszcze taka książka, w tytule miała coś z niebieskim balonikiem , ale za nic nie pamiętam, o co chodziło, i kto to napisał. Ale wiem, że ją lubiłam i wypożyczałam kilka razy!

    ReplyDelete
  2. O, a mi się przypomniały jeszcze komiksy o Tytusie, Romku i A'tomku.

    ReplyDelete
  3. u mnie pierwszą książką przez którą zarwałam noc była "Akademia Pana Kleksa". Zamierzamy ją sobie czytać wieczorem, jak już skończymy "Mikołajki", bo mamy tu w domu taki projekt czytania wieczornego książek z dzieciństwa.

    My - to oczywiście ja i koty ;P

    ReplyDelete
  4. A no i potem był "Cudaczek wyśmiewaczek"!! Wspaniała rzecz :D
    http://www.book.hipopotamstudio.pl/wp-content/gallery/books/cudaczek_srodek2.jpg
    "a on przecież nie je, nie pije, tylko wyśmiewaniem żyje, licho niepoczciwe"

    ReplyDelete
  5. Gosia - Dzieci z Bullerbyn ujęłam w ogólnym Astrid Lindgren :) Bajeczka na twoją modłę była super. Wpadam do Ciebie w grudniu i sobie poczytamy. Mi się w siódmej klasie zdarzyło przeczytać parę części Beverly Hill 90210, ale nie mówmy o tym.

    Basia - Strasznie się bałam Cudaczka Wyśmiewaczka. Wydawało mi się, że jestem idealną osobą na ofiarę. Jak już kupię sobie Muminki wszystkie to będę czytać Maurycemu do snu, czy tego chce, czy nie.

    ReplyDelete
  6. To temat-rzeka i woda na mój młyn:)
    "Cudaczek-wyśmiewaczek" to jedna z pierwszych książek, które przeczytałam w pierwszej klasie. Wcześniej oczywiście była seria "Poczytaj mi, mamo". Już nie pamiętam poszczególnych pozycji - całe szczęście ktoś zdecydował się to wszystko wydać w tomach, choć to już nie to samo, co wersja na "papierze toaletowym".
    "Mamucia mama" - z kolei z serii bajek filmowych, choć na bajkę nigdy nie natrafiłam. Przez jakiś czas na mamę mówiłam Mamucia zanim skumałam, że to niekoniecznie o to chodziło autorowi;)
    "Bajki Pana Bałagana" - o ironio, prezent pierwszokomunijny. Do tej pory czyta się z bananem na twarzy.
    Z kolekcji baśni miałam coś w rodzaju "Baśni narodów Związku Radzieckiego" i "Konika Garbuska" - fascynowały mnie nakrycia głowy carskich córek (carówien?).
    "Przygody Baltazara Gąbki" - jeszcze zanim wypuścili kreskówkę.
    Musierowicz z "Jeżycjadą"- to dla równowagi dla "Tomka" było pełne dziewcząt, zawsze była jakaś, z którą można było się identyfikować. Duży sentyment, szczególnie teraz, kiedy mieszkam w Pyrogrodzie i dokładnie wiem, którymi ulicami chodziły.
    Uwielbiałam komiksy Tadeusza Baranowskiego (np. "Skąd się bierze woda sodowa")!
    Na koniec my personal favourite "Sceny z życia smoków", z Makrauchenią i Żabą w pepegach (pamiętacie, co to pepegi?;). Dużo później odkryłam kreskówkę na jej podstawie, ale to już nie było to samo... A książeczka ponadczasowa, przetestowane na dziecku rocznik 2006.

    ReplyDelete
  7. Rany boskie! Zapomniałam o Mikołajku !!!! to był mój absolutny numer 1 przez długie lata !!!

    ReplyDelete
  8. Agnieszka Strzelczak13 November 2012 at 12:14

    Dla młodszej młodzieży - Mark Twain (Tomek Sawyer, Huck Finn), Jules Verne, Selma Lagerlof (pamiętacie Nilsa Paluszka?:). Jako mały bąk kochałam Doktora Dolittle. Dla dorastających pannic - Halina Snopkiewicz, pani w klimacie Siesickiej ("Tabliczka marzenia" - bdb) i Maria Ziółkowska (świetne "Ostatnie wagary"). Elżbieta Jackiewiczowa - zwłaszcza jej "Pokolenie Teresy". "Zuzia' Krystyny Grzybowskiej. I czy czytał ktoś Hannę Ożogowską - "Głowa na tranzystorach" czy "Dziewczyna i chłopak"? Świetne, lekkie pióro.

    ReplyDelete
  9. Ach, Sceny z Życia smoków. Tak pamiętam to!

    O, o Ziółkowskiej zapomniałam (a niedawno recenzowałam jej książkę o przesądach).

    Ożogowską jakoś chyba pamiętam. Na działce znalazłam w domku chyba 'Dziewczynę i Chłopaka'.

    A ktoś we wczesnej młodości czytał 'Pamiętnik Narkomanki' Rosiek? Mama mi to kupiła, żebym nie wpadła w nałogi i strasznie poobijała mnie psychicznie ta książka.

    ReplyDelete
  10. "Pamiętnik narkomanki" Barbary Rosiek mam w domu. Pamiętam, że jak chodziłam do podstawówki, zabrano nas na spektakl teatralny na podstawie tej książki i później oczywiście zapragnęłam książkę przeczytać (wiem, masochizm ;)), więc mama mi ją kupiła (tego samego dnia uprosiłam jeszcze "Córkę Robrojka" :), żeby się nie przygnębić całkowicie tym narkomaństwem).

    A całą serię Muminków zakupiłam parę lat temu :)

    ReplyDelete
  11. Fajnie było wybrać się z Tobą w taką czytelniczą podróż w przeszłość. Wiele tytułów doskonale pamiętam, choć o kilku w ogóle nie słyszałam. Być może kiedyś nadrobię przy własnych dzieciach ;-)

    ReplyDelete
  12. Swietna podroz do krainy dziecinstwa! U mnie absolutnie pierwsza byl "Konik GArbusek". Do dzis mam to zniszczone juz wydanie i poczytuje moim synkom, ale im juz tak sie nie podoba:)

    ReplyDelete
  13. No właśnie, niby dzieci to dzieci, ale te nowe dzieci jakieś inne. Już trochę inna wrażliwość mają czy co.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wydaje mi sie, ze w duzej mierze odpowiedzialny jest za to telewizor...Ok, telewizor winny byc nie moze, bo sam sie nie wlaczy:) Wiec winien jestem ja, ktory zamiast dziecku bajke poczytac, zlapie za pilota i pojdzie na latwizne. I stad ta inna wrazliwosc, nastawiona na szybko zmieniajacy sie obraz. Ale na szczescie tez lubia jak im sie czyta. Oby tak zostalo!

      Delete