Sunday 4 September 2016

P.H Newby - Something To Answer For

Dawno, dawno temu, w 1969, Booker Prize był nikomu nieznaną nagrodą, której laureata powiadamiano o tym fakcie pocztą. 'Something to Answer For', dziś już prawie zupełnie zapomnianego pisarza P. H. Newby (w Polsce wyszła jedna jego książka 'Łąka pod śniegiem'.) z pewnością byłaby szeroko dyskutowaną książką, gdyby Booker Prize wzbudzał wtedy tyle emocji, co teraz. 

Internetowi recenzenci mówią, że to powieść zagmatwana i niespójna, z bohaterami, których nie sposób polubić. Wysilicie się trochę, mili państwo. Nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, ale naprawdę warta wysiłku intelektualnego. Po prostu wolno się rozgrzewa, ale jak się już rozgrzeje to szybko nie stygnie. 

Książka używa przedziwnego zabiegu - trzecioosobowego narratora niewiarygodnego. Oczywiście jego trzecioosobowość jest nominalna, bo tak naprawdę siedzimy w głowie głównego bohatera, Townrowa. A głowa ta dostaje po głowie na samym początku książki, więc wszystko jej się plącze. Łączymy się z Townrowem we frustracji, próbując poskładać wszystko w całość i zdecydować, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. 

Faktów znamy zaledwie kilka: Jest rok 1956, Townrow przyjechał do Egiptu pomóc pani Khoury, wdowie po jego przyjacielu Ellie'm. Pani Khoury jest przekonana, że jej mąż został zamordowany, więc Townrow oferuje wsparcie, stara się rozwiązać zagadkę śmierci przyjaciela, a może oszukać i okraść biedną wdowę? Trudno powiedzieć. Te same wydarzenia są opowiadane po kilka razy i za każdym razem zmienia się ich znaczenie, gdy Townrow przypomina sobie sytuacje, które miały miejsce wcześniej lub później. 

Tak więc Townrow włóczy się bez celu po Port Said, zapomina i przypomina sobie różne rzeczy, zakochuje się w zamężnej Leah, a w tle dzieje się historia. Nasser nacjonalizuje Kanał Sueski, co powoduje dyplomatyczny a później militarny kryzys. Co z kolei powoduje kryzys w głowie Townrowa, który w całym swoim wewnętrznym zamęcie był pewien jednej tylko rzeczy - że brytyjski rząd jest dobry i prawy. Samego siebie oceniał o wiele ostrzej, ale w nocy spał spokojnie, bo wierzył, że ludzie którzy podejmują naprawdę ważne decyzje są moralnie nieskazitelni. (Lol).

W końcu konstatuje ze smutkiem, że jedyne czego może być jako tako pewien to jego własne działania i to za nie jest odpowiedzialny, bo każdy ma coś za co 'musi odpowiedzieć' (do czego odnosi się tytuł, jak mniemam). I tak rozpoczyna się podróż bohatera ku odkupieniu, przedziwna, bo bohater nie może sobie przypomnieć nawet czy jest Brytyjczykiem, czy Irlandczykiem, a w związku z tym czy jest stroną w konflikcie, czy tylko postronnym obserwatorem.

Czasem nawet Townrow podejrzewa, że jest w ogóle Amerykaninem, a gdy leży w ramionach swojej kochanki życzy sobie, żeby się okazało, że jest jej nieobecnym mężem w rzeczywistości. Newby wie jak opisać romans i seksualne napięcie. Może się wydawać to małoprawdopodobne, gdy przyjrzymy się jego zachowanym zdjęciom i przeczytamy, że przez wiele lat był dyrektorem BBC 3, ale myślę, że na pewno był to mężczyzna wielu talentów (jeśli wiecie o co mi chodzi, wink, wink). A może to na mnie działa gdy mężczyzna ma świetny styl pełen delikatnego humoru, żywych opisów i autentycznie brzmiących dialogów.

Koniec końców nie wiemy czy Townrow był zły czy dobry, czy odkupił swoje grzechy, czy wręcz przeciwnie - pogrążył się w kompletnej degrengoladzie. Powieść zatacza koło i Townrow zaczyna podejrzewać, że to co było jego przeszłością jest faktycznie jego przyszłością. 

Szkoda by było, żeby taki fajny pisarz był znany jedynie jako laureat pierwszego Bookera. Odkurzmy go! (Pisarza, nie Bookera).

No comments:

Post a Comment