Blogspot od kilku
miesięcy więcej nie działa, niż działa. Aż mi się odechciewa pisać, bo marnuję
godziny czekając, aż coś się załaduje.
Ale trwam, trwam.

Poprzednia notka
i nieuchronne nadejście zimy nastroiły mnie nostalgicznie. Chciałabym zawrócić
do dzieciństwa. W związku z tym postanowiłam utworzyć listę książek dla dzieci
i młodzieży, które najbardziej pamiętam i które chciałabym sobie kupić, żeby
zawsze móc je czytać, gdy dopadnie mnie taki nastrój.
Jeżeli mam się
cofnąć jak najbardziej wstecz to należy zacząć oczywiście od serii: „Poczytaj mi mamo”, na której w wieku
jakichś trzech lat (głosi legenda rodzinna) nauczyłam się niemal samodzielnie
czytać. Z samego procesu nie przypominam sobie nic, ale ponoć dręczyłam mamę w
kółko pytając ‘co to za literka’, aż ogarnęłam cały alfabet i szczęśliwa
czytałam sobie do woli. Musiałam uczyć się na Czerwonym Kapturku, bo ta książeczka jest wyryta w mojej pamięci
bardziej niż jakakolwiek inna. Właściwie to chętnie bym kupiła sobie egzemplarz
na pamiątkę.

Kolejnym silnym
wspomnieniem jest ‘101 Dalmatyńczyków’. Później nastąpiło
wiele innych książek, które pożerałam w chorobliwym tempie. Szczególnie
pamiętam Muminki – niedawno uaktywniła
się u mnie muminkowa obsesja i mam zamiar na Boże Narodzenie sprawić sobie
zestaw w twardych okładkach.
Oprócz tego
oczywiście Narnia, przeróżne książki
Astrid Lindgren ze szczególnym
naciskiem na ‘Bracia Lwie Serce’,
książkę którą przeczytałam chyba z piętnaście razy i płakałam strasznie za
każdym razem oraz seria ‘Pięcioro dzieci
i coś’. Pamiętam raz też czytałam ‘Niekończącą
się historię’ do jakiejś trzeciej nad ranem i musiałam uprosić mamę, żeby
napisała mi usprawiedliwienie następnego dnia, bo nie mogłam iść tak do szkoły
(poza tym cały czas zostało mi chyba ze sto stron do przeczytania).
Głównym kuratorem
moich gustów literackich był mój tata, przez co przeczytałam wszystkie części Pana Samchodzika i trochę Tomków Szklarskiego. Był grany też Niziurski. Lubiłam bardzo różne te
książki, ale zawsze czułam się trochę od nich oddzielona, bo nie było w nich
prawie żadnych dziewczynek. Były to takie staromodne opowieści, w których
chłopcy przeżywali przygody, a dziewczynki bawiły sie lalkami i były ładne. Jak
przez mgłe pamiętam, że w Panu Samochodziku bywały czasem jakieś dziewczynki,
ale nie jestem pewna.
Zaczytywałam się
również w Baśniach – obydwa tomy Baśni Braci Grimm zaczytałam na śmierć,
miałam tak że różne bajki z różnych stron świata i szczególnie pamiętam zbiór bajek słowackich (chyba, ale kto
wie, może były one słoweńskie, albo słowiańskie w ogóle). Za to w ogóle nie
mogłam się przekonać do Andersena,
mimo że mieliśmy to ładne, czarne trzytomowe wydanie z obrazkami.

Druga moja
przyjaciółka z podstawówki, Ola, pokazała mi Frances Hodgson Burrnett, autorka mimo, że właściwie z zeszłego
wieku to w ogóle się nie zestarzała. Czytałam Małą Księżniczkę, Małego Lorda, Tajemniczy Ogród, Tajemnicę Dworu w
Stornham z wypiekami na twarzy.
Później odkryłam
bardziej dziewczyńskie książki. Ukochałam Lucy
Maud Montgomery, szczególnie Błękitny
Zamek, Musierowicz (którą
odkryłam stosunkowo późno), Siesicką.
Pamiętam też, że moją ulubioną lekturą był wtedy Ten Obcy.
To były główne
książki mojego dzieciństwa. Na pewno coś pominęłam, więc napiszcie mi
koniecznie jakie były Wasze najważniejsze książki, to uzupełnię listę.
Gdy skończyłam 15 lat zaczęłąm wyrastać z
literatury dziecięcej i młodzieżowej, a nie było nikogo, kto by mnie umiał
odpowiednio wprowadzić do literatury dla dorosłych. Tata podsuwał mi, a to
Buszującego w Zbożu, a to jakiegoś Vonneguta, i owszem, przeczytałam je z pewną
satysfakcją, ale były to książki bardzo męski i ogólnie na tematy, które, w
trakcie intensywnej burzy hormonalnej, którą przechodziłam, nie interesowały
mnie. Teraz myślę, że trzeba mi było podsunąć Jane Austen na przykład. A tak to
porzuciłam czytanie praktycznie całkowicie i zajęłam się chłopakami i
imprezami. Z liceum pamiętam, że samodzielnie przeczytałam Władcę Much i dalej
Chmielewską. Musiałam coś tam od czasu do czasu czytać, ale jakoś niknie mi co
i kiedy. Do czytania wróciłam na studiach i do tej pory z uporem nadrabiam
zaległości. Ale to już zupełnie inna historia.
Ja bym jeszcze dorzuciła "Dzieci z Bullerbyn", "Bambi" (pamiętam, jak płakałam, jak mi mama czytała), "Sceny z życia smoków", "Plastusiowy pamiętnik", "Karolcię" i "Za półką z książkami". Oraz moja ukochana abstrakcyjna "Bajeczka na twoją modłę" o trzech dziarskich ziarenkach grochu - http://lubimyczytac.pl/ksiazka/106332/bajeczka-na-twoja-modle . I jeszcze komiksy o Jonce, Jonku i Kleksie. A powyżej 10 roku życia mało ambitne książeczki o dziewczynkach organizujących przyjęcia i o babysitters - "Baw się z nami" i "Klub babysitters" ;) Była jeszcze taka książka, w tytule miała coś z niebieskim balonikiem , ale za nic nie pamiętam, o co chodziło, i kto to napisał. Ale wiem, że ją lubiłam i wypożyczałam kilka razy!
ReplyDeleteO, a mi się przypomniały jeszcze komiksy o Tytusie, Romku i A'tomku.
ReplyDeleteu mnie pierwszą książką przez którą zarwałam noc była "Akademia Pana Kleksa". Zamierzamy ją sobie czytać wieczorem, jak już skończymy "Mikołajki", bo mamy tu w domu taki projekt czytania wieczornego książek z dzieciństwa.
ReplyDeleteMy - to oczywiście ja i koty ;P
A no i potem był "Cudaczek wyśmiewaczek"!! Wspaniała rzecz :D
ReplyDeletehttp://www.book.hipopotamstudio.pl/wp-content/gallery/books/cudaczek_srodek2.jpg
"a on przecież nie je, nie pije, tylko wyśmiewaniem żyje, licho niepoczciwe"
Gosia - Dzieci z Bullerbyn ujęłam w ogólnym Astrid Lindgren :) Bajeczka na twoją modłę była super. Wpadam do Ciebie w grudniu i sobie poczytamy. Mi się w siódmej klasie zdarzyło przeczytać parę części Beverly Hill 90210, ale nie mówmy o tym.
ReplyDeleteBasia - Strasznie się bałam Cudaczka Wyśmiewaczka. Wydawało mi się, że jestem idealną osobą na ofiarę. Jak już kupię sobie Muminki wszystkie to będę czytać Maurycemu do snu, czy tego chce, czy nie.
To temat-rzeka i woda na mój młyn:)
ReplyDelete"Cudaczek-wyśmiewaczek" to jedna z pierwszych książek, które przeczytałam w pierwszej klasie. Wcześniej oczywiście była seria "Poczytaj mi, mamo". Już nie pamiętam poszczególnych pozycji - całe szczęście ktoś zdecydował się to wszystko wydać w tomach, choć to już nie to samo, co wersja na "papierze toaletowym".
"Mamucia mama" - z kolei z serii bajek filmowych, choć na bajkę nigdy nie natrafiłam. Przez jakiś czas na mamę mówiłam Mamucia zanim skumałam, że to niekoniecznie o to chodziło autorowi;)
"Bajki Pana Bałagana" - o ironio, prezent pierwszokomunijny. Do tej pory czyta się z bananem na twarzy.
Z kolekcji baśni miałam coś w rodzaju "Baśni narodów Związku Radzieckiego" i "Konika Garbuska" - fascynowały mnie nakrycia głowy carskich córek (carówien?).
"Przygody Baltazara Gąbki" - jeszcze zanim wypuścili kreskówkę.
Musierowicz z "Jeżycjadą"- to dla równowagi dla "Tomka" było pełne dziewcząt, zawsze była jakaś, z którą można było się identyfikować. Duży sentyment, szczególnie teraz, kiedy mieszkam w Pyrogrodzie i dokładnie wiem, którymi ulicami chodziły.
Uwielbiałam komiksy Tadeusza Baranowskiego (np. "Skąd się bierze woda sodowa")!
Na koniec my personal favourite "Sceny z życia smoków", z Makrauchenią i Żabą w pepegach (pamiętacie, co to pepegi?;). Dużo później odkryłam kreskówkę na jej podstawie, ale to już nie było to samo... A książeczka ponadczasowa, przetestowane na dziecku rocznik 2006.
Rany boskie! Zapomniałam o Mikołajku !!!! to był mój absolutny numer 1 przez długie lata !!!
ReplyDeleteDla młodszej młodzieży - Mark Twain (Tomek Sawyer, Huck Finn), Jules Verne, Selma Lagerlof (pamiętacie Nilsa Paluszka?:). Jako mały bąk kochałam Doktora Dolittle. Dla dorastających pannic - Halina Snopkiewicz, pani w klimacie Siesickiej ("Tabliczka marzenia" - bdb) i Maria Ziółkowska (świetne "Ostatnie wagary"). Elżbieta Jackiewiczowa - zwłaszcza jej "Pokolenie Teresy". "Zuzia' Krystyny Grzybowskiej. I czy czytał ktoś Hannę Ożogowską - "Głowa na tranzystorach" czy "Dziewczyna i chłopak"? Świetne, lekkie pióro.
ReplyDeleteAch, Sceny z Życia smoków. Tak pamiętam to!
ReplyDeleteO, o Ziółkowskiej zapomniałam (a niedawno recenzowałam jej książkę o przesądach).
Ożogowską jakoś chyba pamiętam. Na działce znalazłam w domku chyba 'Dziewczynę i Chłopaka'.
A ktoś we wczesnej młodości czytał 'Pamiętnik Narkomanki' Rosiek? Mama mi to kupiła, żebym nie wpadła w nałogi i strasznie poobijała mnie psychicznie ta książka.
"Pamiętnik narkomanki" Barbary Rosiek mam w domu. Pamiętam, że jak chodziłam do podstawówki, zabrano nas na spektakl teatralny na podstawie tej książki i później oczywiście zapragnęłam książkę przeczytać (wiem, masochizm ;)), więc mama mi ją kupiła (tego samego dnia uprosiłam jeszcze "Córkę Robrojka" :), żeby się nie przygnębić całkowicie tym narkomaństwem).
ReplyDeleteA całą serię Muminków zakupiłam parę lat temu :)
Fajnie było wybrać się z Tobą w taką czytelniczą podróż w przeszłość. Wiele tytułów doskonale pamiętam, choć o kilku w ogóle nie słyszałam. Być może kiedyś nadrobię przy własnych dzieciach ;-)
ReplyDeleteSwietna podroz do krainy dziecinstwa! U mnie absolutnie pierwsza byl "Konik GArbusek". Do dzis mam to zniszczone juz wydanie i poczytuje moim synkom, ale im juz tak sie nie podoba:)
ReplyDeleteNo właśnie, niby dzieci to dzieci, ale te nowe dzieci jakieś inne. Już trochę inna wrażliwość mają czy co.
ReplyDeleteWydaje mi sie, ze w duzej mierze odpowiedzialny jest za to telewizor...Ok, telewizor winny byc nie moze, bo sam sie nie wlaczy:) Wiec winien jestem ja, ktory zamiast dziecku bajke poczytac, zlapie za pilota i pojdzie na latwizne. I stad ta inna wrazliwosc, nastawiona na szybko zmieniajacy sie obraz. Ale na szczescie tez lubia jak im sie czyta. Oby tak zostalo!
Delete