Thursday 11 October 2012

Mick Jackson - The Underground Man

Pewnie Was zaskoczę, ale biblioteki warszawskie są o wiele lepiej zaopatrzone w wartościowe pozycje w porównaniu do tych w Londynie, które wypełnione są głównie chłamem.

Powierzchniowo, te angielskie są o wiele większe, ale książki mają tam dużo wolnej przestrzeni do swobodnego oddychania, tak że ogólnie pozycji wydaje się być mniej niż w tych różnych warszawskich osiedlowych bibliotekach, w których na przestrzeni czterech metrów kwadratowych potrafi się zmieścić cały kanon literatury Zachodu. W polskich bibliotekach jest oczywiście wiele książek starych, rzecz zupełnie niesłychana tutaj, gdzie książki są co chwilę wymieniane, a księgozbiór odpowiada aktualnej liście bestsellerów. Króluje literatura plażowa, dlatego też jak znajdę coś, co nie wydaje się być ani romansem, ani kryminałem, ani thrillerem, to właściwie biorę w ciemno. I tak właśnie było z tą książkę, gdzie za dodatkową gwarancję posłużyła adnotacja, że książka była nominowana do Bookera.
Już w domu okazało się, że jest to książka o jakimś arystokracie-dziwaku, który kopie tunele, co trochę ostudziło mój zapał, szczególnie gdy zdałam sobie sprawę, że ów dziwak jest narratorem i będę siedzieć w jego głowie przez następne 260 stron. Niestety nerwica natręctw nie pozwala mi porzucić zaczętej książki, tak że na jakiś czas na Jego Eminencję byłam skazana.

Na szczęście prędko wsiąkłam w elegancką prozę Jacksona. Stworzył on niesamowitą postać z lekka wzorowaną na prawdziwym Piątym Księciu Portland. Jego Eminencja jest ciekawa jak dziecko, kultywuje obsesję na punkcie tuneli oraz własnych wnętrzności jak i całej masy pomniejszych ekscentryzmów. To wszystko sprawia, że czyta się tego 'Człowieka Podziemia' bardzo żwawo, chociaż mało jest w nim akcji. Książka to czasem zatrważająca, a czasem do bólu komiczna. Mój ulubiony fragment dotyczył spisku, który odkrył główny bohater, dotyczącego kobiet i wielorybich kości.

Podsumowując, książka bardziej niż na akcji, opiera się na postaci, ale za to, co to za postać!

1 comment:

  1. "Literatura plażowa" to jest określenie, którego mi ostatnio zabrakło, gdy próbowałam zdefiniować jakich książek nie czytam (bo łatwiej chyba w tę stronę). Pomyślałam sobie, że no jakichś thrillerów, romansów, ale potem pomyślałam, że nie zawsze, bo czasami i po romans mogę sięgnąć, jeśli jest dobry...
    Literatura plażowa! Ot co!

    ReplyDelete