Pewnie Was zaskoczę, ale biblioteki warszawskie są o wiele lepiej zaopatrzone w wartościowe pozycje w porównaniu do tych w Londynie, które wypełnione są głównie chłamem.
Powierzchniowo, te angielskie są o wiele większe, ale książki mają tam dużo wolnej przestrzeni do swobodnego oddychania, tak że ogólnie pozycji wydaje się być mniej niż w tych różnych warszawskich osiedlowych bibliotekach, w których na przestrzeni czterech metrów kwadratowych potrafi się zmieścić cały kanon literatury Zachodu. W polskich bibliotekach jest oczywiście wiele książek starych, rzecz zupełnie niesłychana tutaj, gdzie książki są co chwilę wymieniane, a księgozbiór odpowiada aktualnej liście bestsellerów. Króluje literatura plażowa, dlatego też jak znajdę coś, co nie wydaje się być ani romansem, ani kryminałem, ani thrillerem, to właściwie biorę w ciemno. I tak właśnie było z tą książkę, gdzie za dodatkową gwarancję posłużyła adnotacja, że książka była nominowana do Bookera.
Już w domu okazało się, że jest to książka o jakimś arystokracie-dziwaku, który kopie tunele, co trochę ostudziło mój zapał, szczególnie gdy zdałam sobie sprawę, że ów dziwak jest narratorem i będę siedzieć w jego głowie przez następne 260 stron. Niestety nerwica natręctw nie pozwala mi porzucić zaczętej książki, tak że na jakiś czas na Jego Eminencję byłam skazana.
Na szczęście prędko wsiąkłam w elegancką prozę Jacksona. Stworzył on niesamowitą postać z lekka wzorowaną na prawdziwym Piątym Księciu Portland. Jego Eminencja jest ciekawa jak dziecko, kultywuje obsesję na punkcie tuneli oraz własnych wnętrzności jak i całej masy pomniejszych ekscentryzmów. To wszystko sprawia, że czyta się tego 'Człowieka Podziemia' bardzo żwawo, chociaż mało jest w nim akcji. Książka to czasem zatrważająca, a czasem do bólu komiczna. Mój ulubiony fragment dotyczył spisku, który odkrył główny bohater, dotyczącego kobiet i wielorybich kości.
Podsumowując, książka bardziej niż na akcji, opiera się na postaci, ale za to, co to za postać!

Już w domu okazało się, że jest to książka o jakimś arystokracie-dziwaku, który kopie tunele, co trochę ostudziło mój zapał, szczególnie gdy zdałam sobie sprawę, że ów dziwak jest narratorem i będę siedzieć w jego głowie przez następne 260 stron. Niestety nerwica natręctw nie pozwala mi porzucić zaczętej książki, tak że na jakiś czas na Jego Eminencję byłam skazana.
Na szczęście prędko wsiąkłam w elegancką prozę Jacksona. Stworzył on niesamowitą postać z lekka wzorowaną na prawdziwym Piątym Księciu Portland. Jego Eminencja jest ciekawa jak dziecko, kultywuje obsesję na punkcie tuneli oraz własnych wnętrzności jak i całej masy pomniejszych ekscentryzmów. To wszystko sprawia, że czyta się tego 'Człowieka Podziemia' bardzo żwawo, chociaż mało jest w nim akcji. Książka to czasem zatrważająca, a czasem do bólu komiczna. Mój ulubiony fragment dotyczył spisku, który odkrył główny bohater, dotyczącego kobiet i wielorybich kości.
Podsumowując, książka bardziej niż na akcji, opiera się na postaci, ale za to, co to za postać!
"Literatura plażowa" to jest określenie, którego mi ostatnio zabrakło, gdy próbowałam zdefiniować jakich książek nie czytam (bo łatwiej chyba w tę stronę). Pomyślałam sobie, że no jakichś thrillerów, romansów, ale potem pomyślałam, że nie zawsze, bo czasami i po romans mogę sięgnąć, jeśli jest dobry...
ReplyDeleteLiteratura plażowa! Ot co!