Monday 22 October 2012

Jenny Eclair - Camberwell Beauty

Po pierwsze, to nie jest powieść. To jest diatryba. Wszyscy w tej książce nienawidzą wszystkich i wszystkiego. Nawet narrator w trzeciej osobie zdaje się nienawidzić wszystkiego, co mu przyszło opisywać. To się czuje.

Lejtmotywem tej książki jest pierdzenie - nie tego się normalnie spodziewa po tzw. "literaturze kobiecej", ale cóż, żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku.

Powód dla którego przeczytałam tę powieść to Camberwell - dzielnica w której spędziłam większość mojego londyńskiego życia i dopiero parę miesięcy temu z żalem się wyprowadziłam. Nie ma chyba żadnej innej książki, która obrałaby sobie za miejsce akcji tę część Londynu. Camberwell jest praktycznie literacko nieobecne, w końcu to nie Notting Hill (swoją drogą jak byłam młodsza to myślałam, że to jest Nothing Hill i strasznie mi się ta nazwa podobała - Wzgórze Nic). 

Niestety, nie czułam za wiele Camberwell w tej książce, oprócz tego, że bohaterowie od czasu do czas wsiadali do autobusu numer dwanaście. Za wiele 'beauty' też nie było. Punkty ta książka dostała za bardzo sprawnie prowadzoną i trzymającą w napięciu fabułę.

Przy okazji mogę powiedzieć, że niedawno znajoma woziła mnie po Camberwell i Dulwich i robiła mi wycieczkę krajoznawczą, bo jest już Londynianka ze stażem (bo przyjechała tu jeżeli dobrze pamiętam jeszcze przed stanem wojennym). Więc tak sobie jeździmy i nagle ona mówi

- O, a to jest dom Jenny Eclair.

Podjeżdżamy bliżej

- O, a tu Jenny Eclair wynosi śmieci.

Piękna historia, co nie?

A jak już jesteśmy przy dzielnicach to mam problem natury gramatycznej. Jak właściwie powinnam mówić, że mieszkam w Camberwell czy na Camberwell? W Tower Hamlets, czy na Tower Hamlets. Automatycznie mówi mi się 'w Camberwell', ale przecież kiedyś mieszkałam NA Natolinie, a wcześniej NA Imielinie, a jeszcze wcześnie na Mokotowie.

I mówi się też 'na Manhattanie'. Ale chyba raczej 'w Bronxie', a nie 'na Bronxie'. Przyszło mi to wszystko do głowy, bo umówiłam się nową/starą koleżanką na wieczór i ona mi powiedziała, że pracuje na Brixton. I zastanawiałam się, czy w takim razie w ogóle nie powinna powiedzieć 'na Brixtonie'.

1 comment:

  1. Temat dzielnic i tego kiedy się mówi "na", a kiedy "w", był dosyć często poruszany w poradni PWN, ale nie mogę znaleźć wyjaśnienia dotyczącego dzielnic zagranicznych, więc można do nich napisać w tej sprawie.
    http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=7661

    ReplyDelete