Friday 23 August 2013

Julia Quinn - Mój książę

Proszę – Od ‘Procesu’ Kafki do ‘Mój książę’ na jednym niemal oddechu. Tak to już na tym blogu będzie.

‘Mój książe’ opiera się na chyba najbardziej ukochanym przez pisarzy romansów i scenarzystów komedii romantycznych motywie – związku na niby. Z tego czy innego wydumanego powodu dwoje ludzi musi przed światem udawać, że są w sobie zakochani, i oczywiście ostatecznie, ku swojemu wielkiemu zażenowaniu, zakochują się w sobie naprawdę. Niestety w prawdziwym życiu nic takiego się nie dzieje. To znaczy ta część w której bohaterowie się zakochują w sobie, bo związki na niby oczywiście się zdarzają. I zazwyczaj chodzi w nich o duże sumy pieniędzy i paszport.

(Uwaga, będę zdradzać fabułę. Trochę)

Pomimo tego raczej nierealistycznego założenia jest w ‘Moim księciu’ lekcja życia. Nasza bohaterka Daphne zakochuje się w tym swoim na niby narzeczonym – Simonie, Księciu Hastings. Simonowi Daphne też podoba, ale Simon postanowił sobie, że nigdy się nie ożeni i nie będzie miał dzieci. I tak, drogie Pani, wiadomo, że taka sytuacja wielu z nas się przydarzyła. I co wtedy robimy?
Robimy bez sensu. Myślimy tak jak Daphne myślała:
„I pomyślała – co jeżeli go pocałuje? Co jeżeli zaciągnie go do ogrodu, uniesie głowe i pozwoli by jego usta dotknęły jej ust? Czy zrozumie wtedy jak bardzo ona go kocha? I jak bardzo on mógłby ją z czasem pokochać? I może, może zrozumiałby jak bardzo ona go uszczęśliwia.”
No i co bohaterka zrobiła? Pocałowała go i było bardzo fajnie, ale, wyobraźcie wcale nie zadziałało to tak jak Daphne sobie wyobrażała. Simon nie padł na kolana i się jej z marszu nie oświadczył.
I tutaj Daphne zmieniła taktykę. Chcecie się dowiedzieć jak to się robi?
A no tak. Na początek potrzebny wam brat, albo w razie braku brata, ojciec lub chociaż kolega, ważne, żeby posiadał broń palną. Potem wasz kolega lub krewny musi wymierzyć w waszego wybranka z tej broni palnej, mówiąc mu, że albo się z tobą ożeni albo zostanie zastrzelony. Na początku, Książe (jak każdy inny racjonalnie myślący mężczyzna) wybierze śmierć ale Daphne jest w stanie go przekonać, że nie warto za taką sprawę umierać (i wam na pewno to też się uda). Ostatecznie, jeżeli macie tyle szczęścia co Daphne, uda wam się osiągnąć z Księciem kompromis taki, że tak, Książe się z wami ożeni, ale żadnych dzieci. Zgódź się na to. Wszystko w swoim czasie.

Kilka miesięcy później, gdy będziesz już Księżną z majątkami rozsianymi po całej Anglii i pięknym mężem u boku, który w dodatku jest istnym bogiem seksu, aczkolwiek zdaje się stosować stosunek przerywany. Oczywiście, że jest to forma antykoncepcji już każda współczesna czytelniczka wie, ale Daphne w swojej niewinności potrzebuje dobrych 60 stron, żeby zrozumieć wszystkie techniczne zagadnienia robienia dzieci. Ale jak już tylko doznaje w tej kwesti olśnienia to dalej się nie daje wodzić za nos.

Tak się robi dzieci a la Daphne. Najpierw zezłoście tego swojego pięknego męża, żeby poszedł się upić w trupa. Gdy wróci do domu kompletnie zalany połóżcie go do łóżka i czekajcie. Ten punkt programu jest niesłychanie ważny, bo musicie dobrze wycelować, musi być wystarczająco trzeźwy, żeby, ekhm, stanąć na wysokości zadania, ale jednocześnie też wystarczająco pijany, żeby dało się go wykorzystać. Jak już ocenicie, że nadszedł ten moment to wskakujcie na męża i rodeo (można poćwiczyć na tych bykach w wesołych miasteczkach, bo mąż niechcący mieć dzieci może trochę wierzgać). I wierzcie lub nie, ale dzięki temu wszystkiego będzie on was kochał szalenie póki śmierć was nie rozłączy i  będziecie żyć długo i szczęśliwie. Zaufajcie mi! I jeżeli myślicie, że to wszystko zmyśliłam, to wiedzcie, że nie. To wszystko było w tej książce.

No comments:

Post a Comment