Monday 3 December 2012

Sean Ashton - Sunsets and Dogshits

Gdyby Borges oglądał Monty Pythona i palił trawkę, to mógłby napisać tę książkę. I pewnie wtedy byłaby ona lepsza. Niestety, Borges nie palił trawki i nie oglądał Monty Pythona, więc Sean Ashton musiał napisać tę książkę.

Wygląda na to, że jestem jedyną osobą na świecie, która ją przeczytała, tak że wypada mi napisać recenzję. "Sunsets and Dogshits" to zbiór różnych absurdów i osobliwości, wymieszany z niekonwencjonalną krytyką sztuk pięknych. Przyjemność rosła w miarę czytania i ogólnie nie była to zła książka, chociaż cały czas twierdzę, że sprawdziłaby się lepiej w formie comiesięcznych felietonów w jakimś hipsterskim magazynie, niż jako książka którą się czyta od deski do deski (a niestety, ja tylko tak umiem czytać książki). Ogólnie był to ciekawy popis, ale z założenia przeznaczony dla bardzo wąskiego grona odbiorców.

Mój egzemplarz pewnie do tej pory leży na półce w antykwariacie w Notting Hill, gdzie się z nim pożegnałam i tam go możecie odnaleźć. Albo mogę Wam też wkleić tutaj mój ulubiony cytat z tej książki (w moim własnym tłumaczeniu jak zwykle), które był zaskakująco trafny jak na ogólną absurdalną atmosferę tego dzieła:

"Co ludzie ukrywają podczas kontaktów osobistych, wyjawiają w korespondencji. Dystans, wydaje się, pozwala na większą intymność niż rozmowa twarzą w twarz. Nic w tym dziwnego, jako że wiele rzeczy które ludzie mówią sobie na żywo, jest, obawiam się, jedynie próbą uniknięcia milczenia. Milczenie bowiem podkreśla  fizyczną obecność rozmówców, prowadząc do obopólnego dyskomfortu: interlokutorzy zaczynają się wiercić, bębnić palcami w stół a ich umysły wędrują, wędrują tak daleko, że pytają się siebie, dlaczego ich ciała nie podążyły za nimi, dlaczego, krótko mówiąc, nadal tu są. Dziewięćdziesiąt procent czasu rozmowa to nic innego jak tylko odwrócenie uwagi od tego zakłopotania wywołanego byciem w czyimś towarzystwie, od tego faktu, że ma się przed sobą jakąś inną ludzką istotę."
Jak dla mnie to w samo sedno. Ale może to tylko ja tak mam.

No comments:

Post a Comment