Na kilku pierwszych stronach tej ksiażki patrzymy jak Inés, bohaterka i narratorka (na pół etatu) odkrywa, że jej mąż ją zdradza, a następnie jest świadkiem tego jak przypadkowo zabija on swoją kochankę.
Claudia Piñeiro się nie opieprza. Rozpoczyna z przytupem, a potem napięcie już tylko rośnie. Nie zostawia czytelnikowi czasu na nabranie powietrza. 'Tuya' (czyli 'Twoja') to jazda kolejką górską bez trzymanki. W górę, w dół, w prawo, w lewo, szybciej i szybciej. I nagle, zanim się zorientujesz, jedyne 170 stron później, koniec przejażdżki.
Główną naszą towarzyszką w tej podróży jest oczywiście Inés, przeświadczona o własnej nieomylności i życiowej wyższości gadatliwa narratorka. To taki typ, której peplaniny musimy czasem wysłuchiwać na przystanku lub w kolejce do kasy w supermarkecie. Jest wyrachowana i ma obsesję na punkcie zachowywanie pozorów i tego 'co ludzie powiedzą'. Byłaby szalenie nudna, gdyby nie to, że znalazła się w tej skomplikowanej sytuacji związanej z niewiernością, obsesją i morderstwem.Odczuwałam perwersyjną przyjemność patrząc na to jak próbuje zachować twarz, podczas gdy cały jej świat rozpada się na kawałki, a mimo to jedyne na czym jej zależy to udawać, że nic się zmieniło. Gdy znajduje pierwszy dowód na zdradę męża mówi:
"Instynktownie chciałam mu to rzucić w twarz, powiedzieć - Co to ma być, ty złamasie?!
Na szczęście, zamiast tego postanowiłam policzyć do dziesięciu, wziąć głęboki oddech i nie robić zupełnie nic."
Przez całą książkę Inés robi bardzo dużo, żeby nie robić nic. W końcu jej rozumowanie zaczyna przybierać cechy psychopatyczne i wszystko zaczyna się powoli wymykać spod kontroli. Przypominała mi wtedy Juana Pablo Castel z Tunelu - powieści innego argentyńskiego pisarza - Ernesta Sabato.
"Najważniejsze to być czujnym, upewnić się, że związek się nie rozwijał. Zaczęłam więc przeglądać jego kieszenie, otwierać pocztę, sprawdzać kalendarz, podsłuchiwać rozmowy telefoniczne z drugiego aparatu. Takie rzeczy, która każda kobieta w mojej sytuacji by zrobiła."
Nie, kochanie. Kompletnie ci odbiło. Uważa, że zna swojego męża lepiej niż ktokolwiek inny, dlatego że zna jego zwyczaje i różne błahostki, którego irytują. Ale jednak w jej narracji nie staje się on trójwymiarową osobą. Jest tylko taką postacią-mężem bez żadnej konkretnej ludzkiej formy. Trudno sobie nawet wyobrazić, że Inés go kocha, bo wydaje się odarta z jakichkolwiek uczuć, a jedynym motorem jej działania jest instynkt samozachowawczy.
Prawdziwą ofiarą w tej historii jest Lali, szesnastoletnia córka Inés i Ernesto. Przemyka się gdzieś na marginesach opowieści swojej matki i poznajemy ją poprzez rozmowy które prowadzi z przyjaciółmi i z nieznajomymi. I nawet wtedy dowiadujemy się więcej z rzeczy które pomija, niż z tych które mówi. I w miarę szybko orientujemy się, że Lali jest w ciąży - fakt który zupełnie umknął uwadze jej matki, skoncentrowanej na zacieraniu śladów zbrodni swojego męża.
Tuya udaje kryminał, ale tak naprawdę to taki literacki klasyk na temat upadku klasy średniej (na przykładzie jednej rodziny). Już tyle zostało powiedziane i napisane na ten temat, że trudno tu jakąś Amerykę odkryć i chociaż ten portret nie jest szczególnie oryginalny, to jest wierny. Fabuła porządna i wciągająca, ale ta nowelka wydaje się trochę napisana naprędce. Wolałabym, żeby Piñeiro trochę zwolniła i trochę to wszystko podusiła na wolnym ogniu. To była dobra lektura, ale trochę frustrująca ze względu na swoją lakoniczność. Jedno jest pewne, Piñeiro to nie jest kolejna autorka kryminałów odciśnięta z tej samej matrycy co tysiąc innych.
Claudia Piñeiro się nie opieprza. Rozpoczyna z przytupem, a potem napięcie już tylko rośnie. Nie zostawia czytelnikowi czasu na nabranie powietrza. 'Tuya' (czyli 'Twoja') to jazda kolejką górską bez trzymanki. W górę, w dół, w prawo, w lewo, szybciej i szybciej. I nagle, zanim się zorientujesz, jedyne 170 stron później, koniec przejażdżki.
Główną naszą towarzyszką w tej podróży jest oczywiście Inés, przeświadczona o własnej nieomylności i życiowej wyższości gadatliwa narratorka. To taki typ, której peplaniny musimy czasem wysłuchiwać na przystanku lub w kolejce do kasy w supermarkecie. Jest wyrachowana i ma obsesję na punkcie zachowywanie pozorów i tego 'co ludzie powiedzą'. Byłaby szalenie nudna, gdyby nie to, że znalazła się w tej skomplikowanej sytuacji związanej z niewiernością, obsesją i morderstwem.Odczuwałam perwersyjną przyjemność patrząc na to jak próbuje zachować twarz, podczas gdy cały jej świat rozpada się na kawałki, a mimo to jedyne na czym jej zależy to udawać, że nic się zmieniło. Gdy znajduje pierwszy dowód na zdradę męża mówi:
"Instynktownie chciałam mu to rzucić w twarz, powiedzieć - Co to ma być, ty złamasie?!
Na szczęście, zamiast tego postanowiłam policzyć do dziesięciu, wziąć głęboki oddech i nie robić zupełnie nic."
Przez całą książkę Inés robi bardzo dużo, żeby nie robić nic. W końcu jej rozumowanie zaczyna przybierać cechy psychopatyczne i wszystko zaczyna się powoli wymykać spod kontroli. Przypominała mi wtedy Juana Pablo Castel z Tunelu - powieści innego argentyńskiego pisarza - Ernesta Sabato.
"Najważniejsze to być czujnym, upewnić się, że związek się nie rozwijał. Zaczęłam więc przeglądać jego kieszenie, otwierać pocztę, sprawdzać kalendarz, podsłuchiwać rozmowy telefoniczne z drugiego aparatu. Takie rzeczy, która każda kobieta w mojej sytuacji by zrobiła."
Nie, kochanie. Kompletnie ci odbiło. Uważa, że zna swojego męża lepiej niż ktokolwiek inny, dlatego że zna jego zwyczaje i różne błahostki, którego irytują. Ale jednak w jej narracji nie staje się on trójwymiarową osobą. Jest tylko taką postacią-mężem bez żadnej konkretnej ludzkiej formy. Trudno sobie nawet wyobrazić, że Inés go kocha, bo wydaje się odarta z jakichkolwiek uczuć, a jedynym motorem jej działania jest instynkt samozachowawczy.
Prawdziwą ofiarą w tej historii jest Lali, szesnastoletnia córka Inés i Ernesto. Przemyka się gdzieś na marginesach opowieści swojej matki i poznajemy ją poprzez rozmowy które prowadzi z przyjaciółmi i z nieznajomymi. I nawet wtedy dowiadujemy się więcej z rzeczy które pomija, niż z tych które mówi. I w miarę szybko orientujemy się, że Lali jest w ciąży - fakt który zupełnie umknął uwadze jej matki, skoncentrowanej na zacieraniu śladów zbrodni swojego męża.
Tuya udaje kryminał, ale tak naprawdę to taki literacki klasyk na temat upadku klasy średniej (na przykładzie jednej rodziny). Już tyle zostało powiedziane i napisane na ten temat, że trudno tu jakąś Amerykę odkryć i chociaż ten portret nie jest szczególnie oryginalny, to jest wierny. Fabuła porządna i wciągająca, ale ta nowelka wydaje się trochę napisana naprędce. Wolałabym, żeby Piñeiro trochę zwolniła i trochę to wszystko podusiła na wolnym ogniu. To była dobra lektura, ale trochę frustrująca ze względu na swoją lakoniczność. Jedno jest pewne, Piñeiro to nie jest kolejna autorka kryminałów odciśnięta z tej samej matrycy co tysiąc innych.
Takie połączenia w literaturze podobają mi się najbardziej. Poszukam...
ReplyDelete