Czytanie tej książki przypominało leżenie na trawie i patrzenie na chmury. Po dwóch godzinach nic się właściwie nie wydarzyło, ale jednak zaszało coś pięknego i czujesz się jak poetka.
'Book of Clouds', jak mówi to nam okładka jest historią Meksykanki dryfującej bez celu po współczesnym Berlinie. Bardzo podobała mi się ta imigrancka historia, wreszcie wolna od brytyjskiej lub amerykańskiej perspektywy. Świat z którego Tatiana przybyła i świat do którego przybyła są światami obcymi mi. W Meksyku spędziłam jedną dobę kiedyś, a w Berlinie trzy tygodnie przy okazji pisania pracy magisterskiej. Aridjis połączyła latynoamerykańską melancholię i realizm magiczny z duszną niemiecką historią, którą przesiąknięte jest całe miasto.
Niektórzy recenzenci twierdzili, że chcieliby więcej wiedzieć o powodach, dla których Tatiana nie umiała się odnaleźć w świecie i z upodobaniem od niego uciekała. Najwyraźniej ci czytelnicy są przyzwyczajeni do książek, w których jeden sekret tłumaczy wszystko. Nie tak to wygląda w prawdziwym życiu. Czasem nie umiesz nawiązać kontaktu ze świata, bo nie umiesz, a nie dlatego, że twój ojciec niechcący zabił twoją matkę albo bo twój narzeczony uciekł z twoją siostrą.
Uwiodła mnie ta książka jak dawno żadna książka tego nie zrobiła. Te poetyckie fragmenty o świetle i ciemności, o dźwiękach wkradających się w sen, o tych wszystkich próbach trzymania swoich neuroz na smyczy. I te fragmenty o chęci spakowania się i odjechania gdzieś i zaczęcia jeszcze raz, dobrze wiedząc, że nic tak naprawdę się nie zmienia, oprócz adresu. No i oczywiście te fragmenty pod prysznicem.
A gdy ten starszy profesor próbował włączyć swój dyktafon, zafrapowany, bezbronny i pokonany przez nowoczesną technologię, to chciałam płakać. I wtedy Tatiana też zaczęła płakać, a ja postanowiłam, że dam tej książce pięć gwiazdek.
'Book of Clouds', jak mówi to nam okładka jest historią Meksykanki dryfującej bez celu po współczesnym Berlinie. Bardzo podobała mi się ta imigrancka historia, wreszcie wolna od brytyjskiej lub amerykańskiej perspektywy. Świat z którego Tatiana przybyła i świat do którego przybyła są światami obcymi mi. W Meksyku spędziłam jedną dobę kiedyś, a w Berlinie trzy tygodnie przy okazji pisania pracy magisterskiej. Aridjis połączyła latynoamerykańską melancholię i realizm magiczny z duszną niemiecką historią, którą przesiąknięte jest całe miasto.
Niektórzy recenzenci twierdzili, że chcieliby więcej wiedzieć o powodach, dla których Tatiana nie umiała się odnaleźć w świecie i z upodobaniem od niego uciekała. Najwyraźniej ci czytelnicy są przyzwyczajeni do książek, w których jeden sekret tłumaczy wszystko. Nie tak to wygląda w prawdziwym życiu. Czasem nie umiesz nawiązać kontaktu ze świata, bo nie umiesz, a nie dlatego, że twój ojciec niechcący zabił twoją matkę albo bo twój narzeczony uciekł z twoją siostrą.
Uwiodła mnie ta książka jak dawno żadna książka tego nie zrobiła. Te poetyckie fragmenty o świetle i ciemności, o dźwiękach wkradających się w sen, o tych wszystkich próbach trzymania swoich neuroz na smyczy. I te fragmenty o chęci spakowania się i odjechania gdzieś i zaczęcia jeszcze raz, dobrze wiedząc, że nic tak naprawdę się nie zmienia, oprócz adresu. No i oczywiście te fragmenty pod prysznicem.
A gdy ten starszy profesor próbował włączyć swój dyktafon, zafrapowany, bezbronny i pokonany przez nowoczesną technologię, to chciałam płakać. I wtedy Tatiana też zaczęła płakać, a ja postanowiłam, że dam tej książce pięć gwiazdek.
This comment has been removed by the author.
ReplyDeleteThis comment has been removed by the author.
ReplyDeleteThis comment has been removed by the author.
ReplyDelete