Thursday 10 September 2015

Shirley Jackson - Zawsze mieszkałyśmy w zamku

Co za urocza książeczka. Posłuchajcie tego (wyjątkowo udało mi się znaleźć jak to faktycznie wygląda w polskim przekładzie, aczkolwiek śmiem uważać, że jak bym to zgrabniej zrobiła). 
 "Nazywam się Mary Katherine Blackwood. Mam osiemnaście lat i mieszkam z siostrą Constance. Często myślę, że przy odrobinie szczęścia mogłabym urodzić się wilkołakiem, bo dwa środkowe palce obu moich rąk są tej samej długości, ale muszę zadowolić się tym, czym obdarzyła mnie natura. Nie lubię mycia, psów i hałasu. Lubię moją siostrę Constance, Ryszarda Plantageneta i Amanita phalloides, muchomora sromotnikowego. Reszta mojej rodziny nie żyje."
 Jest specjalne wygrzane miejsce w moim sercu dla tych wszystkich stukniętych, niewiarygodnych (czy też 'niegodnych zaufania') narratorów, którzy może mają, a może nie, mordercze skłonności. Czytam ich słowa i je rozumiem. Ich logika ma dla mnie sens. Pewnie sobie myślicie: "Kinga, czy aby trochę nie martwi cię fakt, że tak łatwo ci identyfikować się ze wszystkimi tymi szaleńcami?" I ja powiem: "Tak, trochę mnie to martwi. Chyba. Ale jak to śpiewa Seal "We're never gonna survive unless we get a little crazayy-y-y".

Wracając do książki - Merricat and Constance to siostry, które mieszkają w wielkim domu zupełnie same, nie licząc ich upośledzonego wujka. Mają ogród, w którym hodują przeróżne rzeczy, które później Constance zamienia w pyszne potrawy, co Merricat podsumowuje tak:
"Przejadamy rok. Jemy wiosnę, lato i jesień. Czekamy aż coś urośnie, a potem to zjadamy." (tłumaczenie moje)
 Brzmi to zupełnie błogo. Ja też chcę mieszkać w takim wielkim domu z moją siostrą, praktukując moje śmieszne nieszkodliwe rytuały, znosząc nowe książki z lokalnej biblioteki co tydzień.

Myślę, że Merricat powinna wyjść za Franka z 'Fabryki Os' Banksa. Zostali dla siebie stworzeni (albo Frank został stworzony na podstawie Merricat, trudno nie zauważyc niesamowitych podobieństw). Oczywiście oboje nie znoszą obcych, więc z początku mogą próbować się nawzajem zabić, ale żaden związek nie jest przecież idealny. Wierzę, że w końcu odkryliby w sobie bratnie dusze, wzięli ślub i mieli stado zupełnie porypanych dzieci. (Oczywiście to może być trochę trudne biorąc pod uwagę fakt, że Frank nie ma penisa, ale ufam, że miłość pokona i takie niedogodności.)


No comments:

Post a Comment