Tuesday 24 June 2014

Steven Hall - Pożeracz myśli

"Pożeracz myśli" to miał być literacki thriller psychologiczny, w którym Jorge Luis Borges spotyka Danielewskiego, a następnie przenoszę się w scenerię Matrixa i Fight Club i Szczęk. Naraz! No, myślę sobie, Steve, mam nadzieję, że wiesz jak marketing wywindował oczekiwania dotyczące tej książki i mam nadzięję, że stworzyłeś arcydzieło.

Na początku książki główny bohater budzi się na podłodze, nie wie kim jest ani gdzie jest. Cała jego osobista pamięć została wyczyszczona. To jest znany i wypróbowany początek, które właściwie zawsze działa, bo wciąga czytelnika od pierwszej strony. Oczywiście problem w tym, żeby później z tego coś dobrego ugotować, bo inaczej to mamy tylko puste obietnice.

Oddaję Hallowi sprawiedliwość - miał wyśmienity pomysł. Na naszego narratora, Erics Sandersona, polują konceptualne (pojęciowe? nie wiem jak zostało to przetłumaczone na polski) ryby (to takie ryby, które żyją jedynie w świecie abstrakcji i żywią się myślami, pojęciami, pomysłami i wspomnieniami). W skutek dawno popełnionego błędu nasz bohater naraził najgroźniejszej z nich - Ludovicianowi - to taki konceptualny odpowiednik żarłacza białego. I zjada on jego wspomnienia. Mlask, mlask. Oprócz tego książkę urozmaicają śmieszne/straszne typograficzne ilustracje przemykające się przez tekst. Nawet wypadły dobrze na moim kindlu.

Pomysł jest genialny, ale mam wrażenie, że autor trochę go zmarnował. Tłumaczy nam na przykład, że najlepszym sposobem na walkę z rekinem (albo chociaż na trzymanie go z daleka) to użycie blokady stworzonej z przepływu informacji, żeby go zmylić. Taka konceptualna pętla wokół nas działa jak klatka chroniąca przed rekinami. Zatem nasz bohater używa listów i ulotek adresowanych do innych ludzi, oraz dyktafonów. Dyktafonów? Co to jest, 1985? Co jeszcze? Może powinien rekinowi faksy wysyłać też? Dlaczego nie otoczyć się komputerami z facebookiem i twitterem, które by zbierały nowych 'znajomych' i same się napędzały. Idealna pętla konceptualna! Albo dlaczego rzucać w rekina bomby z liter (zrobione posiekanych książek telefonicznych), kiedy można po prostu wysłać mu rzekę spamu na temat powiększania penisą i rosyjskich narzeczonych internetowych. Taka bomba spamowa powinna rekina wyrzucić aż do zeszłego wieku. Dlaczego podbierać ludziom pocztę ze skrzynki, gdy można po prostu sciągnać masy blogów, twitterów, tumblów, facebooków i emaili? Gdybym ja szukała masy śmieciowej informacji, to internet byłby pierwszym oczywistym wyborem.

Ale ok, niech ci będzie, Steve. Bawimy się, że jest 1985, dyktafony i co tam jeszcze. Więc ja tu dzielnie zawieszam moje niedowierzanie i przyjmuję wszystko jak leci, konceptualne rekiny, jakieś postaci a la zombie, Nie-przestrzeń (eh?), aż tu Hall wprowadzą ukochaną narratora i to w dodatku w dwóch wcieleniach, jako Scout i Clio. Ach, i czyż nie jest ona ucieleśnieniem marzeń każdego nerda? Ma piersi i lubi je pokazywać, zna się na komputerach, jeździ na motocyklu i mówi jakby czytała scenariusz sitcomu. Nawet słowem nie wspomina o dzieciach i małżeństwie. Jest superbohaterką, ale jednocześnie trochę poobijaną przez życie, więc raz na jakiś czas można ją dzielnie przed czymś obronić. To taka trochę Lara Croft, a trochę Leelo z Piątego elementu. I mamy historię miłosną z podwójnym lukrem. Melodramat jakich mało, gdy Eric postanawia sie obrazić na pół książki o coś, co nawet szesnastolatka z PMSem nie umiałaby się gniewać dłużej niż 40 minut. Omal mi głowa nie wybucha od tego, krzyczę: Słodki jezu, Steve, co ty robisz? Co ty robisz?

I w końcu Steve mówi mi dlaczego to robił. I ok, ma to sens i rozumiem. I on wiedział, że ja wiem. Ale ja nie wiedziałam, że on wie, że ja wiem. I ha ha, zrobił mnie w konia trochę. Ale wiesz co, Steve? Ja mogłam się ze złościć i po prostu przestać czytać (gdyby nie ta nerwica natręctw, która mi nie pozwala zrobić czegoś takiego. Naprawdę wiem o co tu chodziło, ale nie wiem dlaczego musiałam przeczytać 100 stron tej kiepskiej telenoweli. Więc za to obcinam jedną gwiazdkę,


Ach, no i oczywiście zakończenie... Och...

1 comment: