Tuesday 22 January 2013

Saul Bellow - Herzog

Ależ walczyłam z tą książką! Się schodziliśmy i rozchodziliśmy niczym para w operze mydlanej. Na koniec mój egzemplarz był zupełnie powycierany, pozagniatany, ponaddzierany i poplamiony, ale jak się mówi po angielsku: you should see the other guy, czyli mnie. Byłam jeszcze bardziej powycierana i pognieciona.

Jestem raczej rozdarta jeśli chodzi o tę książkę. Czy była to poczęstokroć droga przez mękę? Czy zasypiałam często po jednej czy dwóch stronach? Czy nie marzyłam o tym, żeby czytać coś innego, coś w którym coś się działo, jak np. 'Ryzykowne rozkosze'? Tak, odpowiedź brzmi tak.

Ale też, czy czytałam Herzoga z ołówkiem w ręcę, co i rusz coś podkreślając, żeby móc później sobie wkleić na facebooka i dostać mnóstwo lajków? Czy uważam, że pierwsze zdanie: "Jeżeli jestem szalony, to niech i tak będzie, myślał Moses Herzog" ("If I am out of my mind, it's all right with me, thought Moses Herzog")* jest jednym z najlepszych zdań otwierająch powieść, które dane mi było przeczytać? Czy książka jest prześwietnie napisana i chciałabym do niej wrócić, chociaż po parę stron tu i tu? Czy podziwiam Bellowa za to, że nawijał przez 300 stron o niczym właściwie a i tak ludziom od tego skarpetki spadają? Tak, po stokroć, tak.

Czy uważam, że Bellow użył tej książki, żeby popisać się swoją erudycją i elokwencją? Jak to się zdarzało i innym autorom (o tobię mówię, Cortazar). Tak, znowu tak. Jak widzicie, schizofrenii dostaję.

I cieszę się, że tą książkę przeczytałam, mimo że przez te tygodnie kiedy mi towarzyszyła spałam po dziesięć godzin dziennie czasem, tak skuteczna była. Trzeba po niej natychmiast coś głupiego przeczytać.

Jeśli byście chcieli wiedzieć o czym właściwie jest Herzog to jest on o tym, co zwykle - facet w średnim wieku, po nieudanych związkach, siedzi sobie i rozdrapuje.

* Nie mam polskiej wersji, więc koślawe tłumaczenie moje własne. Bardzo chętnie się dowiem jak to zostało przetłumaczone oficjalnie, jeśli ktoś ma, to niech będzie tak miły i mi napisze w komentarzach.

5 comments:

  1. Bardzo lubię jak narrator w pierwszym zdaniu powieści przyznaje się do tego, że z jego głową najprawdopodobniej nie wszystko jest w porządku. Bardzo podobało mi się pierwsze zdanie z Blaszanego bębenka: "Nie będę ukrywał: jestem pensjonariuszem zakładu dla nerwowo chorych". I od razu wiemy na czym stoimy i co to będzie za powieść. Z Blaszanym bębenkiem miałam w sumie podobny problem jak ty z Herzogiem. Bo w sumie dużo było fragmentów, które mi się bardzo podobały. I uważam, że Grass jest zdolnym pisarzem. Ale jako całość po prostu tego nie kupuję i strasznie mnie to zmęczyło (u mnie jednak więcej było minusów niż plusów)

    ReplyDelete
  2. Mam w mojej bibliotece polskie tlumaczenie "Herzoga", ktore wydal "Czytelnik" w 1971 roku. Tlumaczka, Krystyna Tarnowska, zachwycila mnie piekna polszczyzna. Pierwsze zdanie w jej tlumaczeniu brzmi "Jezeli zwariowalem, nie mam nic przeciwko temu", pomyslal Moses Herzog".
    Konfrontacja z oryginalem przekonala natomiast, ze niektore zdania (niepoprawne politycznie za czasow PRL) zostaly przez cenzure po prostu wyrzucone.
    Z checia wracam do tej ksiazki. Jest jak dobre wino, ktore nabiera z czasem nowych walorow, co odkrywam za kazdym razem z niejakim zdumieniem ale i satysfakcja.

    ReplyDelete
  3. A dziękuję bardzo. Nieskromnie powiem, że moje własne tłumaczenie też mi się podoba.

    Właśnie przepisując tę recenzję na polski wyciągnałam jeszcze raz mój zszargany egzemplarz i podczytałam trochę z dużą przyjemnością, bo już nie ciążyło na mnie to, że muszę tę książkę skończyć, że czekam aż coś się stanie... itd. Mogłam się zwyczajnie rozkoszować zdaniami, a jak Herzog zaczynał za bardzo filozofować to po prostu wracał na półkę.

    ReplyDelete
  4. Też mam wydanie z 1971 roku. Polszczyzna przekładu Tarnowskiej wybitna, choć są słabsze fragmenty, mniej dopracowane, jakby tłumaczka sie spieszyła. Ale dziś już się tak nie tłumaczy, z takim polotem, mimo że wtedy narzędzia tłumacze mieli znacznie skromniejsze. Ingerencja cenzury irytująca (gdy mowa o "spadkobiercach" Marksa i Hegla, którzy głodzili swoje społeczeństa; o polskim profesorze, który nic nie napisał o problemie Niemiec Wschodnich; o Chrzuczowie walącym butem w pulpit na konferencji ONZ - choć to akurat była nieprawda itd). Niestety Tarnowska też popełniła kilka błędów, nikt nie jest doskonały, np. jest: zbrodnia niepotrzebna, a powinno być: zbrodnia bez powodu. Mogę się założyć, że nikt tego nie poprawił w późniejszych wydaniach. Marek

    ReplyDelete
  5. A czy nowe wydanie przywracają te wszystkie fragmenty które usunęła cenzura?

    ReplyDelete