Sunday 13 January 2013

Graham Greene - Moc i chwała

Jaka przewrotna książka to była! Nie ma to jaka odrobina moralnego relatywizmu. 'Moc i chwała' to książka niejako religijna, a myślę, że religia (szczególnie taka czempionka wśród religii jak religia katolicka) potrafi szczególnie skomplikować sprawy i stworzyć zupełnie niepotrzebne dylematy moralne.

Głównym bohaterem powieści jest ksiądz, boleśnie ludzki, co było szczególną niedogodnością, jeśli żyło się w Meksyku w latach 30-tych. Obawiam się, że gdybym ja była w tej książce, to dana byłaby mi rola Porucznika, biegającego wokoło z ręką na kaburze krzycząc: "Zastrzelić ich wszystkich! Kościół jest źródłem wszelkiego zła!" Bo o wiele łatwiej jest żyć, wierząc, że rzeczy są białe lub czarne. Zatem książkę polecam ludziom takim jak ja, którzy czasem wpadają w pułapkę łatwych podziałów na dobro i zło.

Książkę polecam również tym, którzy lubują się klimatach latynoamerykańskich. 'Moc i chwała' przypominała mi niektóre powieści Mario Vargasa Llosy. Miała tę gęstą atmosferę, w której błądziły postacie w pewien sposób oderwane od rzeczywistości.

2 comments:

  1. Latynoamerykańska literatura nigdy nie była moją ulubioną, ale nie lubię szufladkować, więc czytam ją jak mnie coś przyciągnie. A na Grahama Greena już od jakiegoś czasu poluję i mam go w planach, teraz jeszcze bardziej realnych :)

    ReplyDelete
  2. Zdecydowanie polecam.

    Jak wspomniałam, to bardziej taka literatura latynoamerykańska spod znaku Llosy raczej niż np. takiego Garcii Marqueza

    ReplyDelete