Sunday 22 January 2017

Barry Unsworth - Opowieść o czynach Złego Ducha

Nie myślałam, że ja i Barry jeszcze się spotkamy po tej niesamowicie głupiej papce, którą mi zaserwował 'The Land of Marvels' (litościwie nieprzetłumaczonej na polski), ale muszę przyznać, że Opowieść o czynach Złego Ducha była całkiem w porządku.

Powieść jest osadzona w realiach średniowiecznej Anglii (koniec czternastego wieku) i opowiada historię Nicholasa, zbiegłego mnicha, który dołącza się do grupy wędrownych aktorów.

I jak to mówi narrator:

"Śmierć dała temu wszystkiemu początek, a kolejna śmierć prowadziła nas dalej."


Pomysł, żeby napisać powieść kryminalną rozgrywającą się wokół średniowiecznego teatru jest bardzo oryginalny, i też bardzo ambitny. Unsworth zgrabnie porusza się wewnątrz ograniczeń ówczesnego światopoglądu i jego postaci trafnie oddają średniowieczną mentalność opierająca się głównie na strachu. Rzeczywistość ciągłych wojen, feudalizmu, śmiertelnych epidemii i okrutnego Boga karzącego swoje owieczki na lewo i prawo faktycznie dawała wiele powodów to ciągłego niepokoju. 

Średniowiecze ożywa zapachami, odgłosami i widokami - i większość z nich jest raczej przykra dla zmysłów. Człowiek czuje, że się musi wykąpać po godzinie czytania. Tak więc krajobraz wychodzą Unsworthowi znakomicie, ale portrety indywidualne już mniej. Mamy tu raczej zbiorowy portret Człowieka Średniowiecza. Pamiętam, że to też mi przeszkadzało w jego powieści 'The Land of Marvels', tam też postaci zlewały się w jedną szaroburą masę. W 'Opowieści o czynach Złego Ducha' mamy przynajmniej dobrą historię, które odwaraca naszą uwagę od tego. 

Trupa aktorów przyjeżdża do małego miasteczka, gdzie niedawno został zamordowany dwunastoletni chłopiec. O morderstwo została oskarżona córka Tkacza, i już skazana oczekuje na egzekucję. Gdy tradycyjne sceny biblijne nie odnoszą spektularnego sukcesu wśród lokalnej publiczności, Simon, nieoficjalny lider grupy, postanawia wystawić sztukę odtwarzającą zbrodnię. Jeśli wydaje wam się, że to nic takiego, to najwyraźniej nigdy nie żyliście w Średniowieczu. W tamtych czasach za takie rzeczy szło się prosto do piekła. Nie wolno wystawiać sztuk na podstawie lokalnych wydarze, to złe i grzeszne. Jednak, nasi aktorzy są już bardzo głodni i pokusa zarobienia pokaźnych pięniedzy, jak również podniecenie graniem czegoś zupełnie nowego i własnego sprawiło, że w końcu aktorzy decydują się wprowadzić w życie szalony pomysł Simona. 

To oczywiście ten moment kiedy czytelnik musi trochę popuścić wodze fantazji i zaakceptować że ta trupa właśnie samodzielnie zrewolucjonizowała teatr. Jest to raczej szalony pomysł, no ale takie są wymogi tej fabuły. 

Oczywiście, dzięki przewadze wieków doświadczenia współczesny czytelnik wie od razy, że biedna dziewczyna jest niewinna ale bohaterowie nie zdają sobie z tego sprawy dopóki nie zaczynają odgrywać zbrodni. Natychmiast natykają się na pewne dziury i nielogiczności fabularny. I powoli, nie zdając sobie sprawy z tego co robią, rozwiązują zagadkę kryminalną poprzez sztukę teatralną. 

'Opowieść o czynach Złego Ducha' nie jest specjalnie trzymającą w napięciu powieścią, i z pewnością pomogłoby jej, gdyby Unsworth sam sobie nie przerywał, żeby nam wciskać jakieś głodne kawałki o tym jak to wszyscy nosimy maski, i odgrywamy role, i świat jest sceną, a my aktorami, i jakie to niesamowicie odkrywcze, Barry. Na pewno nikt wcześniej nie wpadł na to. Może, poza Szekspirem. Trochę za dużo w tym wszystkim było szuflą podanego symbolizmu, który tak naprawdę do niczego w historii nie służył. 

Ostatecznie nie mogę powiedzieć, że zostałam fanką Barry'ego Unswortha. Była to przyzwoita powieść, którą mogę polecić ze spokojnym sumieniem, ale skarpetki mi podczas czytania nie opadły pod naciskiem geniuszu.