Monday 12 December 2016

Klementyna Hoffmanowa z Tańskich - Dziennik Franciszki Krasińskiej

Onesuch Press postanowiło z jakichś powodów odkurzyć angielskie tłumaczenie tej książeczki, ozdobić je nowym wstępem, a następnie podesłać mi do recenzji. I w ten oto sposób przyszło mi czytać polskie klasyki po angielsku. 

Ta krótka książka to fikcyjny dziennik niejakiej Franciszki Krasińskiej (jak tytuł wskazuje), wydany w 1825, 25 lat po śmierci Krasińskiej. Publikacja ta zrobiła w Europie furorę, po części prawdopodbnie dlatego, że udało się Hoffmanowej przekonać wydawców, że jest to rzeczywisty dziennik Krasińskiej, a nie wytwór bujnej fantazji Hoffmanowej. Warto powiedzieć tu parę słów o samej Hoffmanowej, która była jedną z pierwszych Polek, które mogły się utrzymywać z własnego pisarstwa. Była ona oczywiście zwolenniczką edukacji kobiet i swego rodzaju proto-feministką. 

Z kolei historia Franciszki Krasińskiej to nieco mniej bajkowa wersji bajki o Kopciuszku (nie wiem jak to było u Kopciuszka, ale tutaj jest to związek morganatyczny), przedstawiona przez Hoffmanową w sposób emocjonalnie, jak i historycznie autentyczny i uczciwy. Poznajemy Franciszką, gdy jest ona młodym dziewczęciem, żyjącym wygodnie ze swoimi rodzicami na dworze w Maleszowej w dzisiejszym województwie świętokrzyskim, z dala od blichtru stolicy. Franciszka jest urocza i niewinna i podkochuje się w księciu Karolu, pretendencie do polskiego tronu. 

I nic by się pewnie nie wydarzyło w tej słodkiej pastorałce, gdyby Franciszka nie przeprowadziła się do Warszawy, gdzie dzięki swojej ciotce ma nie zwykle udany debiut i podbija serca wszystkich, a szczególnie owego księcia Karola. 

Hoffmanowa podaje czytelnikowi kompleksowy portret swojej bohaterki, powoli korumpowanej przez urok i splendor stolicy, jednak zachowującej nieco ze swojego naiwnego idealizmu. Jako narratorka Franciszka jest autentyczna, bystra i zadziorna, a czasem też zupełnie próżna. 

Przy okazji tłumaczenia tej recenzji na polski postanowiłam skonfrontować tłumaczenie z oryginałem i zszokowana zauważałym, że tłumacz popuścił wodze fantazji. Fragment, który sobie zaznaczyłam, bo szczególnie do mojej lewackiej duszy przemówił w tłumaczeniu brzmi tak:

"Our old butler, Peter, was muttering to himself this morning that around the church in Piotrowice there are said to be ever so many coaches and curricles. Poor man! He is expecting more work, so he grumbles but I am unable to conceal my delight at the prospect of the agreeable evening we shall have. Thus is ever in this world of ours ; our pleasures must be purchased by the pains of the class which toils for us!"

Ale w oryginale stoi:

"Mruczał sobie stary nasz kredencerz pod nosem, że przed kościołem w Piotrkowicach pełno ma być karet, kolasek i bryczek; on już zawczasu zrzędzi i narzeka na robotę; a ja z radości skaczę. Mój Boże! jak to jedna rzecz jednego martwi, a drugiego cieszy."

W tłumaczeniu 'biedny człowiek' i jak to nasze przyjemności okupione są bólami klasy dla nas harującej. A w oryginale, że zrzędzi, i o, jak to jest, że jednego to samo martwi, co innego cieszy. 

Zakreśliłam sobie również poniższy fragment, ale za nic nie mogę go odnależć w oryginale i zaczynam się obawiać, że tłumacz sobie wymyślił go od początku do końca. 

“I feel conscious that I should find no reason to regret abandoning so pleasant a manner of life and such valuable privileges to become a wife of anyone. Beside, marriage is not in my opinion, so exceedingly desirable as some persons think. A woman's career is over when she marries. Once married, all is fixed - certainty takes the place of all her pleasant dreams. For her, no more hopes, no more doubts, no more suspense, no more possibility of anything better. She knows what she is and will be until death. For my part, I like to give free scope to my thoughts.”

Zdaje mi się też, że wywalił lekką ręką różne polskie patriotyczne dywagacje Hoffmanowej (przez usta Krasińskiej). Krótko mówiąc, wydaje mi się, że książka dużo skorzystała na tym tłumaczeniu. Niestety nie jestem w stanie znaleźć żadnej informacji, kto go dokonał, bo na Gutenbergu znajduje się najstarsze tłumaczenie kogoś kto się nazywa Kasimir Dziekonska, więc nie wiem, czy to miała być Kasimira Dziekonska czy Kasimir Dziekonski. I tam znalazłam na nowo ten fragment o małżeństwie, ale nadal nie ma go w polskiej wersji dostępnej na Wolnych Lekturach, wobec tego nie wiem, czy wersja na Wolnych Lekturach jest okrojona, czy już Kasimira (lub Kasimir) postanowiła tę książkę napisać od początku.

Może o tym własnie powinnam napisać doktorat? Już spędziłam cały wieczór grzebiąc w tym nie wiadomo po co.