Thursday, 10 January 2013

Konrad T. Lewandowski - Magnetyzer

Całkiem przyjemne przeżycie to było. Głównie za sprawą miejsca akcji - Warszawy lat dwudziestych. To moje miasto w dniach swojej glorii, zanim naziści je spalili, komuniści wypełnili wątpliwej urody pomysłami architektonicznymi, a kapitaliści obkleili reklamami Coca-Coli i McDondalda, ostatecznie tworząc z niej tego dzisiejszego potwora.

Pamiętam, gdy czytałam ten chiński kryminał i denerwowałam się, że wszyscy cytują tradycyjną poezję chińską i Konfucjusza na lewo i prawo, a tutaj, proszę, wszyscy bohaterowie znają i poważają polskich poetów, tych ważniejszych i tych pomniejszych, rzucając cytatami jak z rękawa i w ogóle mnie to nie dziwi. Wręcz bardzo mi się to podoba!

Może to te tak zwane różnice kulturowe.

Reasumując, Magnetyzer nie zaznaczy się jakoś szczególnie w historii literatury, ale jest to powieść poprawna i zapewniająca rozrywkę, aczkolwiek trzeba zaakceptować jej wolniejsze tempo (jeśli je porównać do tempa, do którego przyzwyczaili nas amerykańscy autorzy thrillerów z rozdziałami na półtorej strony). 


No comments:

Post a Comment