Friday 7 February 2014

Mark Sarvas - Harry, Revised

Mark Sarvas jest (albo raczej był) blogerem piszącym o książkach (http://marksarvas.blogs.com/). Jak ty i ja. A potem postanowił napisać powieść. Jeżeli wejdziesz teraz na jego bloga to dowiesz się, że jest na nim tak cicho, bo Sarvas pisze powieści teraz. Jest to wielka, wielka szkoda, bo tak jak jego blog był naprawdę ceniony i ogólnie poważany, tak jego powieść to niemal zupełna pomyłka. Okazuje się, że nie wszyscy dobrzy blogerzy mogą pisać dobre książki. Tak samo zresztą jak nie wszyscy czytelnicy (nawet ci pochłaniający po 100 książek rocznie) niekoniecznie potrafią o tych książkach pisać (ale o tym będzie w innej notce, w której znów będę szydzić, ale też i chwalić trochę dla odmiany).

Wracając do ‘Harry Revised’. Oto co było nie tak z tą książką. W punktach.
1)    Sarvas uwielbia pisać zdania.
Zachowuje się jakby właśnie odkrył w sobie tę magiczną umiejętność i teraz nie może przestać. Tak się chłopak ekscytuje tymi zdaniami, które pisze, że często zapomina, że pisze książkę. Jego biedny główny bohater Harry jest główną ofiarą tej grafomanii, i przez to często odczuwa ‘ukłucia żalu’, ‘zazdrości’, ‘irytacji’, ‘złości’, później czuje też ‘fale’ tych wszystkich wcześniej wymienionych uczuć. W końcu, gdy zbliżamy się punktu kulminacyjnego powieści Harry zostaje zaatakowany przez ‘tsunami’ (sic!) czegoś, smutku lub żalu.

2)    Główny bohater jest pół-idiotą, po to aby Sarvas jako narrator mógł być zabawny oraz prezentować niesłychanie elokwentnie w porównaniu. W ten sposób Sarvas zapędził się trochę w kozi róg. Z jednej strony chciałby używać tych wszystkich swoich niezwykle błyskotliwych aluzji literackich, ale z drugiej strony jego bohater jest pół-analfabetą. Co tu zrobić? Aha! Są przecież bryki i komiksy! Tak więc Harry nie myśli o książce Hrabia Monte Christo, on myśli o komiksie. I jako, że jest średnio bystry to nie może sobie przypomnieć sobie imienia ukochanej Dantesa, ale jest przekonany, że była to jakaś marka samochodu. Jezu, nie wiem. Spróbuj Toyota. Tu chciałam zauważyć, że Harry jest radiologiem, więc jakieś wyższe wykształcenie ma. Oprócz tego udało mi się skłonić do małżeństwa wspaniałą, bogatą, mądrą i piękną kobietę, która czyta Panią Bovary i chodzi na zajęcia spinningu. Jak to jest możliwe? Harry nawet nie wie kim był D’Artagnan (a powinien, przecież była kreskówka).

3)    Oprócz przygłupiego i przybrzydkiego Harry’ego i jego mądrej, pięknej żony występuje w książce cała plejada karykaturalnych bohaterów. Na przykład polska prostytutka, tak zblazowana, że piłuje sobie paznokcie podczas gdy policja ją legitymuje, szalony i bardzo entuzjastyczny instruktor fitnessu, wielbiony przez swoje klientki, znudzona sprzedawczymi, której nie chce się nawet głowy podnieść, gdy klient zadaje jakieś pytanie, chiński jubiler, który się cały czas uśmiecha, a tak naprawę jest chytry, skąpy i przebiegły (i oczywiście zupełnie nie ogarnia angielskiej gramatyki, jak każdy obcokrajowiec w tej książce, bez względu na to jak długo by mieszkał w USA), rodzice żony Harryego, bogaci, sztywni i nadęci do tego stopnia, że przy nich rodzice z ‘Poznaj mojego tatę’ wydają się niemal autentyczni. I tak dalej i tak dalej.

Za tym całym niesłychanym bałaganem kryje się nie taka zła książka, z raczej ujmującym bohaterem, któremu umarła żona, i który nie wie jak sobie z tym poradzić. Sarvas, marsz do pokoju i napisz to jeszcze raz lepiej!